Najnowszy post

Piotr Kryszczak - kandydat do rady powiatu ostrowskiego

Wybory samorządowe 2024 już za 31 dni. Głosowanie na radnego w powiecie ostrowskim to być może dla Was mniej ważna opcja, ale wiele od tego zależy. Przedstawiam Wam sylwetkę kandydata na radnego, na którego moim zdaniem warto zagłosować, bo znam Go i wiem jak jest skuteczny w działaniu. 

Lato strat, czyli lanie w mordę, depresja i szczerość [FELIETON]

Gdyby ktoś powiedział mi wcześniej, że lato w tym roku będzie takie, jakie jest - pewnie bym go obśmiał. Teraz ten ktoś śmiałby mi się prosto w twarz, ironicznie wykrzykując "A nie mówiłem!". Słoneczko nie grzeje, trzeba chodzić niemalże w kufajkach, na rowerze się nigdzie nie wybiorę, bo zaraz lugnie... Ludzie! Co to za klimat? Człowieka depresja dopada. Są wakacje - ma być pogoda, ale polskie słońce chyba wolało wybrać zagraniczną ofertę biura turystycznego. Chyba większe powody do narzekań ode mnie mają jednak wlaściciele tych firm, instytucji, ośrodków etc., którzy na lecie zarabiają najwięcej. No może nie wszyscy, wszakże pogoda jest iście ... barowa.



"Plon, niesiemy plon". Wersja deszczowa

Pierwszy weekend sierpnia. Wielkie plany dożynkowe w Topoli Osiedle. Przy sali wiejskiej rozstawiony charakterystyczny niebieski namiot, pod którym niejeden wbij już rogi w stół. Orkiestra zamówiona, w planie tańce, obrzęd dożynkowy, co roku to samo ... co będę opowiadał. Wszystko zapięte na ostatni guzik - organizatorzy dwoją się i troją, by wyszło ładnie i pięknie. Wyszło, ale w 50%. To drugie 50 zawsze zależy od pogody. W połowie imprezy zaczyna lecieć z nieba, jak nie powiem z czego. Ludzie chowają się więc pod namiotem. Debatują. "Zaraz pewnie przejdzie". Nic z tego. Leje jak z cebra. Co pod takim niebieskim prowizorycznym schronieniem robić? Pytam.... Jak leje, to trzeba też lać. W mordę lać! Nie zdziwiłbym się, gdyby organizatorzy też sięgnęli tego dnia do kieliszka. Ja bym tak zrobił....

Rowerek wodny

Przełom lipca i sierpnia. Uradowany tym, że trwa właśnie mój urlop postanawiam spędzić go choć odrobinę aktywniej, niż przez klikanie w klawiaturę. Smaruję łańcuch, naoliwiam przerzutki, dopompowuję powietrze w oponach i ruszam moją pędzącą strzałą w siną dal. Trasa? Oczywiście "rowerowa". Standard: Przygodzice - Trzcieliny - Antonin. Miło, przyjemnie, dookoła zieleń, ptaszki ćwierkają, pogoda akurat na jazdę jednośladem. Dojeżdżam mniej więcej do Ludwikowa, a tu z nieba garnek na głowę. Półtorej godziny czekam pod drzewem, stoję jak ten przemoknięty kołek. Później stwierdzam, że to nie ma najmniejszego sensu. Jadę dalej. Gdy przyjechałem do domu, nawet z majtek mogłem wykręcać wodę. Miodzio. Jak tu nie wpaść w deprechę? Człowiek chce pojeździć, a tu wiatr w oczy kole. I tylko irytuje mnie ciągłe gdakanie prognostyków: "Od następnego tygodnia powinno być lepiej", "Nachodzą upalne dni". Dupa nie upalne dni. Wczoraj założyłem skarpetki! W lato!


"Jaki tu spokój, nanana. Nic się nie dzieje, nanana"

Antonin. 10 sierpnia. Jestem przejazdem. Mówię sobie: A wejdę zobaczyć, co dzieje się na plaży. Normalnie o tej porze aż roiło by się tam od spragnionych słońca i wody (czyt. zupy) plażowiczów. Nie było nikogo. sympatyczny pan Zenek, co kajaki i rowerki wodne wypożycza jakiś taki smutny. Chyba ma zamiar zwinąć na dziś interes. Nie ma z kim porozmawiać....Domki na "Lido" też jakieś opustoszałe. Normalnie o tej porze to miejsce żyje własnym życiem. Sklep geesowski przynosi takie zyski, że jest w stanie utrzymać inne. Wszystko na swoim miejscu. Nie w tym roku. To nie to, co zawsze. Zaczyna padać. Idę do samochodu.


Trza w mordę lać i to szczerze!

Tak się zastanawiam, czy są jakieś pozytywy takiej niepozytywnej pogody? Jesteśmy takim narodem, co stale narzeka. Wróć. My narzekanie mamy we krwi. Ale popatrzmy na to z innej strony. Deszcz i zła pogoda zaciąga nas do barów, pubów, restauracji, dyskotek. A tam? Jemy, rozmawiamy i pijemy. Jednym słowem kwitnie nasze życie towarzyskie, a i możemy czasem o ambitnych rzeczach porozmawiać. Np. o najnowszym filmie Aleksandra Dembskiego z Ostrzeszowa pt. "Basia z Podlasia". O śmieci Andrzeja Leppera, o tym jak nam rośnie w oczach franek (ten ze Szwajcarii). A przecież nie od dziś wiadomo, że in vino (czyt. alkohol) veritas - przynajmniej w tych rozmowach jesteśmy szczerzy. Ludzie popatrzcie na to z tej strony. Kończę. Oszczędzę sobie i Wam wstydu. Zanim pójdę jeszcze może i najważniejszy aspekt tej deszczowej aury. Być może już za 9 miesięcy będzie nas więcej. Nas Polaków! Ktoś musi w końcu zacząć zarabiać na te nasze nieszczęsne emerytury.

Ejmen.
T.W. 

Komentarze

Jesteśmy też na Instagramie