Najnowszy post

Leśnicy uratowali bielika

Nadleśnictwo Antonin opublikowało właśnie na swoim facebooku film, na którym leśnik wypuszcza bielika na wolność. Zdezorientowany drapieżnik na początku nie wie jak się zachować, ale po chwili wraca do swojego domu - lasu. 3 ostatnie tygodnie spędził w Ośrodku Rehabilitacji Dzikich Zwierząt przy Nadleśnictwie Grodziec.

Pisklęta wyrzucone z gniazda przez samca! [WIDEO]

Po akcji ratowniczej ornitolodzy czekali na przybycie bociana. Trwało to kilkanaście minut, ale to co się stało kiedy Dziedzic przyleciał do gniazda, nie śniło się nikomu. Oto relacja Pawła Dolaty:

Niestety, kilkanaście minut po zakończeniu naszej akcji, do gniazda wrócił nieobecny od rana (prawie 10 godzin) samiec i odrzucił na brzeg gniazda oba pisklęta. Poinformowani przez informującą mnie na bieżąco telefonicznie Justynę Jendras z PwG OTOP, wróciliśmy niezwłocznie podnośnikiem do gniazda. Niestety, oba pisklęta były martwe. Nie wiadomo jednak, czy nie były one już w czasie przylotu ojca tak przemoknięte i słabe (nie wydające głosów kontaktowych), że samiec chciał wyrzucić je z gniazda, jak to robią często rodzice z osłabionymi lub chorymi młodymi.

Zachowanie samca z gniazda w Przygodzicach jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe: 
1) zaobrączkowaliśmy w ramach prac PwG OTOP, za zgodą Ministra Środowiska i pod nadzorem naukowym Stacji Ornitologicznej Polskiej Akademii Nauk w Gdańsku, w latach 1994-2009 ok. 2700 piskląt bocianów białych w gniazdach i nigdy rodzic ich nie zaatakował (zdecydowana większość gniazd jest pod dokładną obserwacją mieszkających w pobliżu gospodarzy, ponadto większość sprawdzamy lornetkami w połowie lipca, liczba młodych jest w ok. 98 % taka jak obrączkowanych);

2) podobne akcje ratunkowe też nie powodowały agresji rodziców, np. już pod kamerą w Przygodzicach, czy w Myjach gm. Ostrzeszów w czerwcu ub. rokuwww.pwg.otop.org.pl - tam sytuacja była bardzo podobna jak dziś w Przygodzicach: w gnieździe były 3 pisklęta: dwa bardzo przemoczone, leżące w kałuży wody, a najmniejszy martwy. Po osuszeniu dwójki piskląt, zostały one przeze mnie umieszczone w świeżej wyściółce i dzięki temu przeżyły, po krótkim czasie rodzic wrócił je ogrzewać, po czym normalnie dorosły do wylotu.

Za pomoc w akcji dziękuję wymienionym strażakom, a także służącym mi na bieżąco informacjami telefonicznymi o sytuacji w gnieździe: Justynie Jendras, Wojtkowi Kaźmierczakowi i Evie Stets z PwG OTOP, a także jednemu z forumowiczów o nicku (jeśli dobrze zrozumiałem) „fran60”.


Komentarze

Jesteśmy też na Instagramie